sobota, 12 maja 2018

I była miłość w getcie - Marek Edelman, Paula Sawicka

      Pasję do historii zaszczepiła we mnie moja historyczka z podstawówki. Umiała o niej opowiadać I była miłość w getcie, którą przyuważyłam na bibliotecznej półce. Bardzo zaintrygował mnie tytuł, dlatego nie zastanawiając się - wypożyczyłam ją.
niesamowicie. I pomimo, iż szkołę skończyłam jakiś czas temu nadal lubię czytać książki, które mają coś związanego z historią. Dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok pozycji
      Chyba każdy słyszał słowo getto. Mnie kiedy sobie o nim pomyślę kojarzy się z bólem, rozłąką, zamknięciem, wiecznym strachem i głodem. Ale z miłością? Nie, z miłością nie kojarzyło mi się nigdy.
       Marek Edelman był przywódcą powstania, które wybuchło w warszawskim getcie. Powierzył Pauli Sawickiej zadanie - żeby z jego wspomnieć stworzyła książkę.
       W książce zostało opisane najwspanialsze uczucie - miłość. Autor pokazuje, że pomimo tak okrutnych zdarzeń ludzie nie zapomnieli jak to jest kochać. Nie zawsze jest imię danego bohatera, czasami jest to tylko kobieta z długim warkoczem. Ale to nie jest ważne. Ważna jest ich historia i pamięć o nich. Jest tam opisana miłość do bliźniego, miłość do matki - bo kto odważyłby się móc nadal żyć, pójść za matką do wagonu, pójść w nieznane, w pewną śmierć? , miłość do przyjaciół, miłość nauczycielki do swoich uczniów.
        Uważam, że jest to bardzo ważna książka. Taka, do której trzeba dojrzeć. Pokazuje to co naprawdę się liczy. Moim zdaniem nie czyta się jej łatwo, ale może nam pokazać jak powinniśmy się zachowywać w różnych aspektach i jakich błędów już nie powinniśmy popełniać. Chociaż mogą to być moje subiektywne odczucia, każdy z niej wyciągnie coś innego, coś swojego.

Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Miłość wymaga wysiłku i poświęcenia. 

Wpis w ramach wyzwania WyPożyczone - bloga Rudym Spojrzeniem  Serdecznie zachęcam do wzięcia udziału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz