wtorek, 30 grudnia 2014

Krwawa zemsta - Joanna Chmielewska

        Do tej pory miałam do czynienia z książkami Chmielewskiej. Zwyczajnie sięgałam po te starsze, które miały w sobie zwyczajnie to "coś". Zamierzając się do czytania zastanawiałam się co mi się stało, że wybrałam akurat tę. Niestety odpowiedzi do tej pory nie znalazłam. :) Opis bardzo niebanalny - może właśnie on mnie zaintrygował?
        Pierwsze co zauważyłam - w powieści brakowało postaci o imieniu Joanna, którą zawsze kojarzyłam z autorką. Wyszło lepiej, a może gorzej? Sama nie wiem. Także po kolei.
Akcja rozpoczyna się niebanalnie.  Wszystko rozgrywa się wokół tyłka (tak, tak dosłownie!) Kręcidupci. Pseudonim jak znalazł dla osoby, która ciągle kręci swoim odwłokiem, zwłaszcza jeśli w pobliżu są faceci. Niezwykle często "zabiera" się za żonatych... Mężczyźni nie byliby sobą, gdyby na taką atrakcję nie zwracali uwagi. W sumie to jeszcze otoczenie przeżyłoby, ale oni dostają małpiego rozumu od tego całego patrzenia - i to dosłownie.
        Całość rozgrywa się w biurze projektowym, "przy stole" w mieszkaniu Majki i Dominika oraz na placu budowy wesołego miasteczka. Jak już większość pewnie się domyśliła Dominik (mąż Majki) złapał się na sztuczki Kręcidupci. Jednak nie ma tak łatwo - Emilka (bo tak naprawdę ma na imię Kręcidupcia), chociaż najmądrzejsza nie jest, wie, że gdyby od razu wszystko dała facetowi to tyle by go widziała. Postanawia, więc swojego wybranka zmusić do rozwodu zanim "da" mu to czego on chce. Majka okazuję się twarda i zwyczajnie się nie zgadza czym przysparza wiele kłopotów swojemu mężowi. Obmyśla nawet z przyjaciółką plan, jak zemścić się na niewygodnej rywalce...
         Przyznam, że po książce spodziewałam się czegoś więcej. Trudno mi powiedzieć co to miało być. Bardzo zaciekawił mnie prolog, który jest napisany intrygująco, a zarazem dochodzi do zabójstwa! Także przez całą powieść zastanawiałam się, kiedy będzie ten wątek. Może dlatego tak ciężko czytało mi się tę lekturę. Ciągle oczekiwałam tego BUM, a go zwyczajnie brakowało. Nawet bohaterowie z prologu byli zupełnie inni, jak się później okazało - częściowo się myliłam. W końcu (niestety jak dla mnie), dopiero pod koniec książki oba wątki zostały połączone. Moja ludzka ciekawość w końcu została zaspokojona! Wszystko idealnie łączyło się ze sobą... aż dziwne. Widać Kręcidupcia  już wcześniej wielu ludziom napsuła krwi. :)
          Powieść jest napisana humorystycznie, zdecydowanie w pewnych momentach można było się pośmiać. Na przykład kto opala się w marcu w całkowitym negliżu? No jak to kto? Kręcidupcia! Całość jest napisana ciekawie, chociaż przyznam, że niektóre opisy mnie męczyły. Jednak można to przypisać temu, że nie lubię ich - a tych długich tymbardziej.
          Polecam? Mimo wszystko tak. Książka idealnie nadaję się na długie zimowe wieczory (uwierzcie w jeden nie jesteście jej w stanie przeczytać :)). Wzbogaca nasz słownik w wyrazy oraz można powiedzieć dodaję trochę cierpliwości.

Ocena: 7/10

sobota, 27 grudnia 2014

Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman


          "Zostań, jeśli kochasz" czyli kolejny bestseller na mojej półce. A jak to z nimi bywa - słyszałam same dobre opinie.  Książka dosyć długo musiała czekać zanim się za nią "zabrałam". I to nie z jakieś niechęci do niej, tylko zwyczajnego braku czasu...
           Nie wiedziałam o czym będzie książka. Nie chciałam sobie popsuć wrażenia, więc nie czytałam recenzji. Była to dla mnie niewiadoma. Zaczęło się przyjemnie. Jest czteroosobowa rodzina i już po kilku stronach widać, że bardzo są ze sobą zżyci. Dzieci mogą powiedzieć o wszystkim swoim wyluzowanym rodzicom. Tego dnia spadł śnieg. Niedużo, ale w tamtym miejscu centrymetr to coś niespodziewanego i szkoła zostaję odwołana. Mia - nasza główna bohaterka postanowiła wybrać się w ten wolny od zajęć dzień do rodziny.
Jazda zaczyna się dyskusją czego by posłuchać. Była to bardzo uzdolniona muzycznie rodzina - rodzice byli rockowcami, Mia grała na wiolonczeli, a  jej młodszy braciszek Teddy na perkusji.
W końcu dochodzi do jakiegoś kompromisu. Roześmiani pokonują kolejne kilometry trasy, aż...
            Zdarza się nieszczęśliwy wypadek. Chociaż śnieg stopniał było ślisko. Nie było szans na wyhamowanie. Mia znajduję się w dziwnym stanie. Można by powiedzieć, że między niebem, a ziemią. Wie co się dookoła niej dzieje, ale nie jest w swoim ciele. Potem akcja przenosi się do szpitala i oprócz krótkich wspomnieć do jej wcześniejszego życia tam pozostaję. Mia toczy ze sobą wewnętrzną walkę - nie wie jaką decyzję ma podjąć. Od niej zależy czy będzie żyć dalej czy umrze. Jest też pokazane, że warto mówić do osób w śpiączce, bo one mogą nas słyszeć.
           Bardzo spodobało mi się w jaki sposób jest napisana pozycja. Nie jest to opis widza z boku - na przykład chłopaka Mii. Jest to JEJ  relacja. Wszystko jest od tej drugiej strony, osoby, która  ucierpiała. Pomimo przeczytania wielu książek z takim typem narracji się nie spotkałam. Nie chodzi tutaj o typ sam  w sobie tylko właśnie o to, że prowadzi go człowiek w śpiączce. :) (Mam nadzieję, że nie zagmatwałam)
           Książka bardzo mi się spodobała. Nie była to jakaś zwyczajna powieść... Daję do myślenia, pokazuję jak silna jest miłość. Uświadamia nam, że oprócz rodziców mamy też innych bliskich, którzy nas kochają i są w stanie dla nas zrobić bardzo wiele. Mimo, iż na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Mia moje serce skradł jej malutki brat Teddy. Była pod wrażeniem co potrafił mimo niewielu lat. I oczywiście jak każde dziecko był opisany przecudownie. Aż biła od niego sama słodycz! A jakie są Wasze wrażenia? Kto został Waszym ulubionym bohaterem? Podzielcie się w komentarzach, chętnie poznam Wasze opinie.

Ocena: 10/10 


piątek, 14 listopada 2014

Igrzyska śmierci - Suzanne Collins



        ""Igrzyska śmierci" takie świetne!", "A porównaj to sobie do "Igrzysk śmierci""... W końcu musiałam do tych "Igrzysk" zajrzeć. Kupowałam kilka książek, a całą trylogię sobie dołożyłam, bo była w korzystnej cenie, zupełnie w ciemno. "Tyle dobrych recenzji chyba nie na marne?" Wcale nie. Ani trochę nie jest to naciągane.
      Pani Collins używa pierwszoosobowej narracji, co jest strzałem w dziesiątkę! Utożsamianie się z Katniss, główną bohaterką, dodaje wiele uroku powieści. Sposób pisania jest bardzo przystępny i książkę szybko się czyta, kolejny plus.
      Przygodę z czytaniem zaczynamy od zapoznania się z życiem codziennym Dwunastego Dystryktu, miejsca zamieszkania Katniss. Poznajemy jej matkę, młodszą siostrę Prim, przyjaciela Gale'a. Dowiadujemy się, że ojciec zginął w wypadku w kopalni, gdzie pracował. W Dwunastce bieda aż piszczy, co przekłada się na jakość życia rodziny głównej bohaterki, jej przyjaciela oraz znacznej większości rodzin. Wszystko za sprawą chorego systemu Panem, sterowanego z Kapitolu. Na dodatek stolica życzy sobie co roku ofiarę w postaci chłopca i dziewczynki poniżej 18 roku życia, by posłać ich na "show" dla całego państwa - Głodowe Igrzyska. Światełkiem w tunelu ma być szansa na przeżycie, jeśli zabije się, czy raczej przeżyje śmierć przeciwników z innych dystryktów oraz towarzysza z własnego. "Show" - dla rozrywki, może dla Kapitolińczyków - zapachniało mi niezrównoważonym wąsatym panem, bardzo znanym przed około siedemdziesięciu laty. Propaganda jak się patrzy. Nie muszę chyba dodawać, że Katniss będzie dziewczyną z Dwunastki? A w jaki sposób to się stanie? Nie będę psuła przyjemności z czytania.
          Okrucieństwo całej tej ideologii jest naprawdę realne, takie prawdziwe i przyciągające. Opis przeżyć Katniss również taki jest. Zachowanie gburów z Kapitolu podnosi ciśnienie krwi w żyłach. Jak w życiu, jak w życiu! Zawsze się znajdą tacy... ech... Życie w dystryktach pozwala nam się zastanowić, jak to jest żyć na marginesie naszego społeczeństwa, dzieląc się ostatnią kromką chleba z gromadką dzieci, które wołają, że są głodne. Nie ubodzy z wyboru i z butelką w ręku, lecz ubodzy przez chory system lub chwilę słabości czy nieszczęścia, naprawdę poszkodowani. 
     Jest także wątek miłosny. Oczywista oczywistość, przecież to książka dla nastolatek. Z reguły przeszkadzają mi takie rzeczy, kiedy są przesadzone i "lekko" odrealnione. Tutaj nie. Autorka wyczuła złoty środek, wszystko jest wyważone, nieprzesadzone. Peeta, Gale, Peeta, Gale... Jak już przeczytacie całą trylogię, wstukajcie w Google "Peeta vs Gale" i rozkoszujcie się kłótniami fanek na całe strony na forach dyskusyjnych. Notabene, wolałabym Gale'a, ale Peeta ma w sobie coś takiego szczerego, lojalnego. Proszę czytać i rozstrzygać samodzielnie.
        Podsumowując, powieść zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pani Collins odwaliła kawał dobrej roboty. Wcale nie żałuję, że kupiłam, wręcz przeciwnie. Totalny "must read". Jeśli jeszcze książka nie wpadła w Twoje ręce, to dreptaj czym prędzej do księgarni lub biblioteki! Pozdrowienia dla fanów, który "Igrzyska śmierci" lub całą trylogię mają już za sobą. (Warto było, prawda? Potwierdźcie w komentarzu.)

Ocena: 10/10

wtorek, 11 listopada 2014

Gwiazd naszych wina - John Green

       Na pewno każdy z Was słyszał o tej książce. Naprawdę stało się o niej głośno, kiedy pojawiła się ekranizacja. Również biblioteka, w której się zaopatruję postanowiła ją nabyć. Jako, że jestem tam bardzo dobrze znana byłam pierwsza w kolejce. Wszyscy chwalili tę pozycję, więc postanowiłam sprawdzić czy faktycznie jest taka dobra.



Podekscytowana (nawet nie wychodząc z biblioteki) zaczęłam czytanie. Szybko dowiedziałam się, że książka opowiada o 16-letniej Hazel, która choruje na raka płuc. Dzięki eksperymentalnemu leku jej życie zostało przedłużone. Nikt jednak nie wie na ile... Dziewczyna jednak poddaję się. Nie ma po co walczyć. Praktycznie chcę, żeby to wszystko się skończyło. Jej mama wręcz każe jej chodzić na grupę wsparcia dla dzieci z nowotworami. Zaskoczyło mnie miejsce tych spotkań - kościół. Tu pojawia się, że autor jest nietuzinkowy. Widać, że nie chce być taki jak wszyscy. :)
Niebawem poznaję tam Augusta, który wcale nie wygląda na chorego! Nic bardziej mylnego. Chłopak jest wyraźnie zainteresowany Hazel. To dla niej nowość, ale postanawia wyjść naprzeciw temu wyzwaniu. Nawzajem odkrywają przed sobą swoje światy. Bardzo dobrze są ukazane uczucia oraz marzenia obu bohaterów.
Mimo pogorszenia stanu zdrowia Hazel - bohaterowie odbywają niesamowitą podróż. Niestety nie jest ona taka, jaką chcieliby, żeby była. Odkrywają, że niektórzy ludzie bardzo cierpią - nie umiejąc zapomnieć.

Polubiłam bohaterów. Chciałam dowiedzieć się jakie będą ich dalsze losy. Najbardziej podziwiałam Augusta. Urzekł mnie tym, że mimo sytuacji ani śniło mu się poddać! Naprawdę moglibyśmy się od niego wiele rzeczy nauczyć. Wiedział, że ze wszystkiego jest jakieś wyjście. W bardzo dobrym sposób są ukazani rodzice nastolatków. Jest pokazana miłość do dziecka oraz to, że w każdym momencie martwią się o swoją pociechę.

Szczerze? Spodziewałam się jakiegoś większego wow! Nie było przeciętnie, ale też nie tak jak zapewniali mnie wszyscy dookoła. Uważam, że jest to książka, która zmusza do przemyśleń. Pokazuję, że warto chwytać dzień i cieszyć się każdą chwilą, bo nie wiadomo ile nam ich jeszcze zostało. Moim zdaniem fabuła jest już troszkę oklepana - czytałam już kilka książek o podobnym temacie. To nie zmienia faktu, że każda się czymś wyróżniała. Ta zdecydowanie wyrazistym opisem uczuć. Nie każdy autor potrafi w taki sposób przekazać je czytelnikowi

Ocena: 8/10